niedziela, 13 stycznia 2013

podwójne życie


    Prowadzę dwa życia. Jedno tutaj w szarej rzeczywistości, drugie gdzieś tam w skrytych marzeniach. Jedni mogliby powiedzieć, że jestem dwulicowa, drudzy, że potrafię urozmaicić sobie życie. Lecz co tak naprawdę mną kieruje?
    Pierwsze z nich to życie poczęte, czyli te "od małego". Jak matka towarzyszy mi w każdej wolnej chwili. Nie odstępuje nawet na krok. Charakteryzuje się przede wszystkim dokuczliwą samotnością i tak zwanym egoizmem rzeczy martwych. Myśli tylko o sobie a ja jestem mu podporządkowana. Jest moim przeznaczeniem czy, jesli ktoś woli, Dyktatorem. Nie mogę mu się sprzeciwić. Ono po prostu jest, a ja muszę się z tym pogodzić. Życie poczęte daje mi czasem wolną rękę. Jeśli chcę i mam możliwość, mogę zaplanować sobie wieczór, czy popołudnie. Zazwyczaj wychodzę gdzieś ze znajomymi. Do baru, do kina, gdziekolwiek, byle tylko odetchnąć na moment od Życia. Gdy wracam do domu znów je napotykam. Pusty pokój, wkoło cisza, ciemność. Kiedyś gdy dyktator był moim przyjacielem marzyłam o tym. Dziś? Oddałabym wszystko za dodatkowego więźnia w tej celi. Jedyne co mi zostało to z nienormalnym optymizmem "patrzeć na plusy", a więc proszę: jestem kobietą więc mogę zająć się tylko sobą, mogę robić co  tylko mi się podoba poczynając od głośnego fałszowania w rytm ulubionej piosenki aż po chodzenie nago "bo tak mi się podoba", ale czy to tego zawsze chciałam? Czy to były moje marzenia, na spełnienie których czekałam? Nie wydaje mi się. Samotność zdecydowanie nie jest moją ulubioną częścią życia. Czasami wpadnie mama, ale jej wizyty zawsze są takie same. Przyjdzie, przyniesie coś do jedzenia, usiądzie i po 5 minutach już jej nie ma. Jest tak zmęczona, że nawet nie ma siły chwilę ze mną porozmawiać. No nie ukrywajmy, czasami sama nie mam po prostu ochoty na rozmowę z kimkolwiek. Są momenty kiedy już nie wytrzymuję. Siedząc w tej celi zaczynam się poddawać. Płaczę, histeryzuję, podniesionym głosem powtarzam kilka razy, że mam dosyć, że chcę z powrotem mieć tutaj KOGOŚ. Czasami jestem zdesperowana do tego stopnia, że idę do sklepu zoologicznego i zastanawiam się , który chomik najlepiej spełni moje oczekiwania. To wszystko na próżno. W najbliższej przyszłości i tak górowało będzie dyktatorskie Życie.
    A druga rzeczywistość? Tak, na szczęście jest to część rzeczywistości. Zazwyczaj zapełnia ona weekendy, ferie, wakacje i wszelkie wolne od szkoły dni. Jak widać te dni są cudowne nie tylko dlatego, że są wolne od szkoły, ale nareszcie nie jestem sama. W Rzeczywistości zazwyczaj nie występują więcej niż 3 osoby. Jest kilka sposobów na spędzenie jej. Raz na jakiś czas przyjeżdża moja siostra. Gdy tylko jest ona w pokoju, na cały dom słychać kłótnie, ale to właśnie tego brakuje w Życiu. Razem z siostrą przyjeżdża wybranek jej życia. Świetny człowiek. Można z nim pożartować, co zdarza się na każdym kroku, jak i porozmawiać na mniej lub bardziej poważne tematy. To chyba moja ulubiona para zakochanych. Są wspaniali. Na deser zostawiłam najprzyjemniejszy sposób spędzania Rzeczywistości. KTOŚ/ON/MÓJ JEDYNY. Jakkolwiek bym go nie nazwała jest on głównym bohaterem tego czasu. Z nim mogę wszystko. Jeździmy po kraju, śmiejemy się, nigdy nie jest cicho. Jest moim najlepszym przyjacielem, argumentem dla bytu, powodem, dla którego dzielnie znoszę Życie. Gdybym tylko mogła nie odstępowałabym go na krok. Poznałam go tak naprawdę niedawno, a już jest najbliższym mi człowiekiem stąpającym po tym świecie. Rzeczywistość jest piękna, bo daje mi wybór, daje mi wolną rękę. W niej to ja jestem dyrektorem, ja podejmuję decyzje. Wreszcie mogę robić co chcę i nie być przy tym sama! Czy to nie jest piękne? Niestety Rzeczywistość kiedyś się kończy, a na jej miejsce natychmiast przychodzi Życie.
    Jak widać nie wiem czy można nazwać mnie dwulicową. Życie jest i nic już z tym nie zrobię, Rzeczywistość kreuję sama. Minus i plus. Wspaniale się dopełniają i tworzą jedną całość. Trudno o lepszy dobór aktorów.

CMB

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz